Jak widac po dacie jest juz 27y listopada. Dziekuje Wam wszystkim za komentarze i wspieranie nas w tym. Chociaz nie jest tak zle. Niestety plany sie zmienily. Probowalem pisac o tym jak robilem ostatnie wpisy ale indyjski inetrent nie chcial przyjac ostatniego, w ktorym wlasnie to opisywalem. Postanowilem odlozyc to do nastepnego razu.
Wracajac do tematu to zostalismy skutecznie zniecheceni zeby nie jechac na Polnoc o tej porze roku. Podobno wiekszosc miejsc, ktore chcielismy tam odwiedzic jest teraz nie dostepna. Tak wiec postanowilismy zostac tutaj i zwiedzac okolice oraz oddac sie medytacji itd. Jakos trzy dni temu (pojecie czasu jest tu bardzo wzgledne i sam juz trace rachube) bylismy w Ellora (moga byc bledy w pisowni) zwiedzac jaskinie wykute w skalach. Naprawde cos niesamowitego. Ciezko to wszystko opisac, ale robimy zdjecia, krecimy filmiki, wiec bedzie co pokazywac. Jest troche problem z zalaczaniem zdjec a to ze wzgledu na indyjski net. Podczas tej samej wycieczki bylismy rowniez w kilku swiatyniach. Jedna z nich byla swiatynia Shivy a potem Hanumana a takze "mini" Taj Mahal. Podrozowalismy dwoma samochodami i bylo nas chyba z 12-13 osob (Polakow). Lokalne jedzenie - rewelacja! Wystarczy mi to, ze tata Bolek (bo tak na niego tu mowia) nie czuje pociagu do miesa. A ten kto go zna wie o czym mowie :-) Narzucil sobie rygor i nawet drugi dzien jest na glodowce.
Po okolicach poruszamy sie lokalnym transportem. Trzykolowe ryksze za 7-10 rupi za osobe. Folklor na maxa. 30go mamy jechac na jakas swieta gore, gdzie Babaji medytowal. Podobno nieopodal mieszka czlowiek, ktory od kilkunastu czy kilkudziesiecu lat nic nie mowi (tak sobie postanowil). A jakos 3-4go grudnia mamy leciec na Goa na jakis camp medytacyjny razem z Baba. Tak wiec z hard corowego wyjazdu na Polnoc robi sie sielankowy wyjazd na plaze. Powrot okolo 14go a 20go juz w kraju.
Tak bardzo chcialbym zeby Kot tu byl. Nie ma dnia zebym nie plakal i minuty zebym o niej nie myslal. Wiem juz, ze tu raczej spokoju nie odzyskam. Jak narazie jest chyba gorzej niz lepiej. Caly czas mysle co by bylo gdyby... Jedna decyzja moze zmienic cale zycie... Ile wplywu mamy na czyjes zycie. Bylismy ze soba tak blisko. Decyzje dotyczace ktoregos z nas podejmowalismy razem. Wiem, ze gdybym postapil inaczej ona bylaby teraz obok mnie. A wiem, ze moznabylo postapic inaczej. Bezsilnosc mnie wykancza. Nie wyobrazam sobie zycia bez niej i chcialbym byc tam gdzie ona. Stala sie sensem mojego zycia a i ja mysle ze bylem jej. Wstaje rano wkur...y ze snily mi sie jakies bzdety a nie ona. To naprawde potrafi pogorszyc dzien jeszcze bardziej. Stracilem naprawde motywacje. Nie zycze tego nikomu, bo jest to chyba jedna z najtrudniejszych lekcji z mozliwych.
Trzymajcie sie. Odezwe sie za jakies dwa dni.