Poznym popoludniem znalezlismy sie w Kokamtamph(nie jestem pewny pisowni). Przyjechalismy do ashramu Janglidasa Maharaja. Najpierw zaczelismy od zjedzenia czegos. Oczywiscie jedzenie tylko wegetarianskie. Wychodzac, z powiedzmy stolowki, spotkalismy pierwszych Polakow. Jak sie okazuje jest ich tu wiecej. Mysle, ze okolo 10ciu osob. Jedna Szwajcarka, dwojka Francuzow, jeden Czech i ktos jeszcze o kim nic nie wiem lus oczywiscie nasza trojka.
Dostalismy pokoj. Warunki raczej spartanskie, ale nam to nie przeszkadza.
Widzielem tego dnia na chwile Babajiego. Chyba nie wiedzial do konca kim jestem.
Zaczalo dopadac mnie coraz wieksze uczucie dola. Mysl, ze moja Myszka tu byla i ze planowalismy tu przyjechac razem zaczela brac gore.